Bronson z 2008 roku, w reżyserii Nicolasa Winding Refna, to historia Michaela Petersona, najbrutalniejszego i najniebezpieczniejszego więźnia w historii brytyjskiego systemu penitencjarnego. Michael Peterson pierwszy wyrok usłyszał już jako siedemnastolatek. Za obrabowanie poczty z użyciem własnej roboty obrzynem, sędzia orzekł karę 7 lat pozbawienia wolności. Nikt wówczas nie spodziewał się, że z powodu serii szaleńczych występków, kara przedłuży się kilkukrotnie, a Michael Peterson, przejdzie do historii jako swoje alter ego – Charles Bronson – najniebezpieczniejszy i najdroższy w utrzymaniu więzień w historii UK.
Film przeprowadza nas przez wszystkie etapy życia Michaela Petersona. Mamy okazję obserwować jak od okresu szkolnego – pierwsze bójki i pobicia – cichy i skryty chłopiec Michael przeistacza się w głośnego i bezwzględnego, napakowanego mięśniami przestępcę, potrafiącego wyginać stalowe drzwi i w pojedynkę stawać naprzeciw grupie uzbrojonych w pałki funkcjonariuszy więziennych. Oglądamy kolejne „przeprowadzki” głównego bohatera z więzienia do więzienia, z więzienia do zakładu psychiatrycznego i wreszcie na wolność – gdzie przez krótki okres pobytu poza kratkami, zarabiał pieniądze walcząc w ringu przeciw ludziom i niebezpiecznym psom. Nim z powodu kradzieży, ponownie (i już na dobre) trafił za kratki.
Bronson – kiedy lubisz być w więzieniu
Mimo, że lwia część akcji filmu (podobnie jak rzeczywiste życie Michaela Petersona) odbywa się w różnych ośrodkach karnych i cały czas oscyluje wokół szaleńczych i brutalnych występków głównego bohatera, to nie uświadczymy tu patosu w żadnej formie, a sam odbiór filmu jest nie tyle lekki, co wręcz pogodny. Można odnieść wrażenie, że twórcy usiłowali ukazać nam rzeczywistość, w sposób podobny do tego, w jaki odbiera ją sam Bronson, dla którego wszelkie więzienia były kolejnymi, jak sam je nazywa „hotelami”, a przestępstwa i występki kolejnymi krokami ku wymarzonej sławie. Sławie co jakiś czas podbijanej hobbystycznym braniem więziennych zakładników.
Jak sam o sobie mówi Michael Peterson – został przestępcą, bo chciał być sławny. Pomysł uwiecznienia jego przestępczej „kariery” w filmie pełnometrażowym, tak mu się spodobał, że ściął noszone przez siebie charakterystyczne wąsy i wysłał Tomowi Hardy’emu, by ten nosił je podczas nagrywania filmu. I właśnie taką pogodność w podejściu do kar więzienia prezentuje film Bronson. Bez patosu, ludzkich dramatów i hektolitrów wylanych łez, czyli dokładnie tak, jak świat widzi Michael Peterson.